Wielki dzień Lili i Bartka był dniem gorącym, bardzo gorącym. I nie mam tu na myśli tylko wysokich temperatur, bo faktycznie były wysokie (uff). Były emocje i napięcie niczym z filmów akcji (przez chwilę nawet i grozy ?) . Dzień zleciał nam w takim tempie, że w trakcie żegnania się z naszymi głównym bohaterami, Bartek zapytał nas, czy zdążyliśmy zebrać wystarczającą ilość materiału ?
Ale po kolei. Dzień zaczęliśmy od wizyty w salonie Magdalena Iskierka HairBeauty , gdzie Lila robiła się na bóstwo, później udaliśmy się do Bartka sprawdzić, jak się chłop trzyma. Po upewnieniu się, że jest zwarty i gotowy wziąć ślub, polecieliśmy do naszej cudnej Panny Młodej, by pomóc pozapinać te wszystkie guziczki i takie tam. Po zażartych targach, Bartek wreszcie mógł ujrzeć swą piękną Lili. Okazało się, że tak się chłopak do niej śpieszył, że zapomniał bukietu. No ale co się nie robi dla miłości? Lila zacisnęła zęby, wybaczyła Bartkowi (bardzo dobry ruch na starcie w nowej drodze życia ? ) i ruszyła do ołtarza bez kwiatów. W trakcie ceremonii kwiaty zostały dostarczone, więc z kościoła nasza Panna Młoda wyszła dumnie z tym atrybutem w dłoni. A piękne były, jak i reszta dekoracji ( Magia Kwiatów brawo!). Potem to już była prawdziwa gorączka sobotniej nocy. Parkiet na sali Zacisze nie stygł, a dbał o to Zespół Lord. Było tańczone, podrzucane (Bartek okazał się mistrzem w figurowym tańcu w powietrzu ?), pite i śpiewane. W między czasie udało nam się też złapać piękne złote światło na krótkiej sesji w małym skansenie na terenie lokalu i odpalić zimne ognie wieczorową porą ❤️
Wybrane kadry oraz teledysk ślubny (na samym dole) zapraszają się do oglądania ?