Tej sesji narzeczeńskiej miało nie być. W sensie nie planowaliśmy jej. W zeszłym roku o tej porze nastroje większości ludzi nie były najlepsze. Dotyczyło to szczególnie osób planujących swój Wielki Dzień w najbliższym czasie, a wiedzących, że ten dzień jednak muszą przełożyć, bo pandemia, bo lockdown… A tu wiosna! Taka piękna i radosna w swym rozkwicie! Z Kasią i Tomkiem zgadaliśmy się odnośnie ich przełożonego ślubu: że szkoda, bo tak pięknie teraz, a nie wiadomo jak to będzie na jesieni, itd… I od słowa do słowa, spontanicznie zdecydowaliśmy się mimo wszystko spotkać wcześniej, żeby to słońce na wszelki wypadek dla nich złapać. Poza tym, ja też byłam głodna nowych wyzwań ;) I chyba zaczarowaliśmy tym rzeczywistość, bo to słońce towarzyszyło nam również na ich ślubie, ale to już historia na następny wpis (o tutaj) :D
Początkowo planowaliśmy zdjęcia wyłącznie w kwitnącym sadzie. Jednak szło nam tak dobrze, że postanowiliśmy jeszcze pobuszować w słonecznym rzepaku. W efekcie sesja na naszym pięknym Roztoczu ma dwie odsłony i sama nie wiem, którą bardziej lubię. Ciekawa jestem, która Wam bardziej przypadnie do gustu ;)