Gdy Kasia i Rafał przyszli przed ślubem do naszego studia ustalać szczegóły, to już wiedzieliśmy, że będzie grubo. Piękni, wyluzowani, uczuciowi i totalnie ufni naszym umiejętnościom, za co im chwała. Generalnie tacy ludzie, z którymi masz ochotę iść na browara czy inne takie tam ? I nie myliliśmy się! Ale po kolei… Dzień ich ślubu zaczęliśmy wycieczką do Zamościa, by wesprzeć w przygotowaniach Rafała. Okazało się, że wsparcia bardziej potrzebował drużba – i tu pozostaje znak zapytania, czy wzruszony, czy raczej zmartwiony przyszłą zmianą stanu cywilnego przyjaciela ? Gdy nasz Pan Młody był już gotowy i olśniewał swym blaskiem wszystkich wokół (serio, serio), ruszyliśmy do naszej Kasi, która akurat wypadła z samochodu wachlując dłońmi oczy by, nie zalać łzami makijażu – wzrusz ją trzymał już od samego początku. Na szczęście udało nam się wspólnymi siłami rozluźnić atmosferę i do szklanych oczu Kasi dołączył cudny uśmiech, a jak doszły pozostałe atuty Panny Młodej, czytaj suknia, welon, itd., to szklane oczy mieli już wszyscy wokół ? Nie wspomnę już co się działo w trakcie spotkania naszych zakochańców i błogosławieństwa. Wtedy i ja miałam problem z ostrością widzenia. Potem już było tylko lepiej – w kościele więcej wzruszeń, przyprawionych sporą dawką śmiechu i radości, dzięki błyskotliwemu kazaniu kapłana, sporo spojrzeń pełnych miłości i niedowierzania, że to już! Po efektownym wyjściu z kościoła, ruszyliśmy do lokalu Szewska Pasja w Tyszowcach, gdzie już czekała na nas zwarta i gotowa obsługa oraz Grupa Relax . Po toaście i skutecznym osłodzeniu trunków, nasza Para Młoda otworzyła parkiet i tu już był tylko ogień! Z małymi przerwami na przewietrzenie się i krótką sesję z bardzo „typowymi” fotkami grupowymi (oby więcej takich!) oraz nawodnienie przy wiejskim stole. parkiet nie stygł ani na chwilę… Aj, zacnie było :) Z resztą przekonajcie się sami. A na samym dole możecie zobaczyć również teledysk ślubny. Przy okazji dodam, że Kasia i Rafał pobili chyba rekordy w ilości oglądania swojego filmu, a wrażeniami często dzielili się z nami (czasem i o drugiej w nocy ?). No wariaty kochane!