Gdy ustalaliśmy szczegóły współpracy, Justyna powiedziała, że nie chciałaby, żeby było sztywno, ponieważ oni są raczej weseli, trochę zwariowani… My jej na to, że to pracujemy przede wszystkim reportażowo, więc to od nich zależy, czy będzie na luzie. I pokazali nam, że wzięli sobie te słowa do serca. A ich goście godnie im w tym towarzyszyli :D
Ale po kolei. Spotkaliśmy się w domu Justyny. I już na starcie, gdy zobaczyliśmy uśmiechnięte buźki naszych zakochańców oraz ich bliskich, wiedzieliśmy, że to będzie dobry dzień. Wiem, że się powtarzam, ale kolejny raz napiszę, że wspólne przygotowania, to jest strzał w dziesiątkę. Razem, bez stresu, z czułością, przy wsparciu bliskich i ochronie groźnego czworonożnego przyjaciela ;) Po radosnych przygotowaniach, wzruszającym first looku i jeszcze bardziej emocjonalnym błogosławieństwie, wyruszyliśmy do Krasnobrodu. Tam, w Sanktuarium Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny nasza Para Młoda miała sobie powiedzieć TAK. A zrobili to w atmosferze miłości, wzruszenia i radości. Uśmiechy nie schodziły z twarzy wszystkich ani na moment i tak już było do końca uroczystości. Ba! Potem już było tylko lepiej. Wesele odbywało się w restauracji Arkadia w okolicach Tomaszowa Lubelskiego. Tam spotkaliśmy naszego kolegę po ślubnym fachu – Karola, bardziej znanego jako DJ Carllo. I już wiedzieliśmy, że to będzie gorący wieczór. Ale myślę, że tego dnia nawet Karola zaskoczył entuzjazm do zabawy i bezkresne pokłady energii gości weselnych. Jako, że był to ślub polsko-angielski, nie zabrakło zwyczaju toastu wraz z przemówieniem. Zaszczytu dostąpił tato Panny Młodej, świadek – brat Pana Młodego oraz sam Lee. Bardzo chcielibyśmy, by ta tradycja zakorzeniła się i u nas. Reakcje gości bezcenne. Po torcie, pierwszym tańcu i szybkich, zwariowanych fotkach na zewnątrz, nadszedł czas na grubą bibę. Po tym dniu możemy uznać, że polsko-angielska integracja zakończyła się sukcesem. A resztę zobaczcie poniżej ;)
A na tygodniu umówiliśmy się na spacer po Szumach :D